niedziela, 7 kwietnia 2013

I znów ulicę przemierzam, tym razem nie tramwaj, nie autobus. Zresztą to on Ciebie przemierza, nie ty jego w razie czego.
I na tej ulicy dziewczyna stoi z aparatem. Zdjęcia robi pewnikiem, na moje oko schodom. Schodów nie zgłębiając powściągam swoje szeleszczące kalki interpretacyjne. Skupiam się na dziewczynie. To jedna z tych, co to je świeżo upieczona gwiazda polskiej literatury Szczepan Twardoch wyśmiał na wstępie do swojego ostatniego felietonu w gazecie, której nienawidzą prawdziwi Polacy z powodu niedawnych obchodów stulecia zatrudnienia Janiny Paradowskiej. Po długim zdaniu musi być krótkie...
...albo jeszcze dłuższe. Jeden chuj bądź pies...
...w każdym razie 'jedna z tych' to znaczy ta, co jest szczupła, ładna, ma długie włosy, wciąż czapkę (zimo wypierdalaj srata tata), co więcej, w bezczelności swej szczupłość podkreśla, wąskim krojem wzrok kieruje na  to i owo,z czego bardziej 'to' niż 'owo' lubią nawet prawdziwi Polacy mimo, że nienawidzą dziewczyny kolegów bo to albo pedały albo hipstersi ( jedno drugiego nie wyklucza).
Patrze na nią i  uruchamiam swój mały prywatny przemysł pogardy. Że ten aparat, że was milion, że weź prze, że kurwa co Ty sobie myślisz, że ...
 i STOP
Wystarczy się zatrzymać, to jest dość proste.

Myślę sobie rozmowę z człowiekiem-mocno-stąpającym-po-ziemi:

-Synku, żeby ktoś mógł pstrykać, ktoś musi zapierdalać.
- A niech zapstrykają sie wszyscy na śmierć. Dlaczego nie nie?

 Z logiką tego systemu coś-za-coś, gdzieś-kogoś, góra-dół-środek-stół jest, mam nadzieję, jak z tym kwietniem przebrzydłym, gnijącym w tym obsikanym śniegu.

albo jak z dziewczyną, którą kochasz, nie wyobrażasz sobie innej, później z nią nie jesteś i myślisz - kurwa ale byłem durny, wtem przychodzi nowa i znów to samo...tim tim tam tam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz