środa, 24 kwietnia 2013

Następny wpis będzie o tym, że wszyscy ...eee nie, chciałem wrzucić cytat z polskiego muzyka,ale i tak nikt by nie zrozumiał, co więcej, wyszłoby tylko wulgarnie i bez sensu.

To może...pisze cię mój dzienniczku bez przekonania...tak jasne, dobre sobie.

Jest jeszcze wyższość Bushmillsa nad Johnym Walkerem, czy na odwrót, nie pamiętam.

W każdym razie pomysłów jest mało, piniędzy też mało, chyba jedno z drugim jednak się łączy w sposób, który chciałoby się skutecznie wyprzeć.

Każda kolejna interpretacja rzeczywistości na swoją modłę ma sens o tyle, o ile posiada alternatywę. Kiedy zabrniesz za daleko, to coraz trudniej przebudować Ci własne mentalne lego. Musiałby wejść tata i je zniszczyć, kopnąć, czy coś, ale tata, jak to tata, odda sprawy w ręce mamy, a mama mamą będąc, wejdzie popatrzy i się zlituje. Klocki się skończyły a kolorowy bohomaz stoi nadal. Enjoy!

Może przyjdzie pies i wyszczerzy zęby?

środa, 17 kwietnia 2013

Mój mały wewnętrzny dajmonion stracił wdzięk Dale'a Coopera.  Będziemy moi mili przechodzić od przyjemności do obowiązków. Codziennie.
Etyczny rygor postanowień swoją sensowność odnajduje w słowie rygor, dlatego napiszemy go po raz trzeci  - RYGOR. Kategorycznie.
Liczba mnoga pojawia się po to, aby było Ci raźniej, zarówno w życiu jak i w referacie. Przykazanie brzmi - na raz, na dwa świat za uszy dziś złap albo całą noc twoje serce i ludzie którzy klaszczą na dwa la la la.
Dzieci wrzeszczą, planety i tak szaleją, do śmiechu jednak nie jest nikomu, klaskać tym bardziej nie nie.
Najpierw powinno się gubić składnie, później myśli. Nigdy na odwrót.
W odwróconych 'na lewą' stronę skarpetkach są takie nitki. Ktoś mi kiedyś powiedział, że to czegoś metafora niby.
Mimikra nie liryka,
taka sobie, 
co najwyżej
Dynamika.

I jeszcze trochę archiwum polskiego jazzu:
'A gdzieś głęboko w tobie, ....., znów pojawia się maleńki punkcik czerni, maleńka kropka.'

Od takich punkcików wszystko się zaczyna.Poezja, proza, katastrofa.


niedziela, 7 kwietnia 2013

I znów ulicę przemierzam, tym razem nie tramwaj, nie autobus. Zresztą to on Ciebie przemierza, nie ty jego w razie czego.
I na tej ulicy dziewczyna stoi z aparatem. Zdjęcia robi pewnikiem, na moje oko schodom. Schodów nie zgłębiając powściągam swoje szeleszczące kalki interpretacyjne. Skupiam się na dziewczynie. To jedna z tych, co to je świeżo upieczona gwiazda polskiej literatury Szczepan Twardoch wyśmiał na wstępie do swojego ostatniego felietonu w gazecie, której nienawidzą prawdziwi Polacy z powodu niedawnych obchodów stulecia zatrudnienia Janiny Paradowskiej. Po długim zdaniu musi być krótkie...
...albo jeszcze dłuższe. Jeden chuj bądź pies...
...w każdym razie 'jedna z tych' to znaczy ta, co jest szczupła, ładna, ma długie włosy, wciąż czapkę (zimo wypierdalaj srata tata), co więcej, w bezczelności swej szczupłość podkreśla, wąskim krojem wzrok kieruje na  to i owo,z czego bardziej 'to' niż 'owo' lubią nawet prawdziwi Polacy mimo, że nienawidzą dziewczyny kolegów bo to albo pedały albo hipstersi ( jedno drugiego nie wyklucza).
Patrze na nią i  uruchamiam swój mały prywatny przemysł pogardy. Że ten aparat, że was milion, że weź prze, że kurwa co Ty sobie myślisz, że ...
 i STOP
Wystarczy się zatrzymać, to jest dość proste.

Myślę sobie rozmowę z człowiekiem-mocno-stąpającym-po-ziemi:

-Synku, żeby ktoś mógł pstrykać, ktoś musi zapierdalać.
- A niech zapstrykają sie wszyscy na śmierć. Dlaczego nie nie?

 Z logiką tego systemu coś-za-coś, gdzieś-kogoś, góra-dół-środek-stół jest, mam nadzieję, jak z tym kwietniem przebrzydłym, gnijącym w tym obsikanym śniegu.

albo jak z dziewczyną, którą kochasz, nie wyobrażasz sobie innej, później z nią nie jesteś i myślisz - kurwa ale byłem durny, wtem przychodzi nowa i znów to samo...tim tim tam tam.