niedziela, 16 czerwca 2013


...z nim mnożą się pytania. Kiedy skończy się to męczące nasiąkanie, kiedy zbierać przestanę te wszystkie klamoty, kamyki, wytarte monety? Oczekiwany efekt to eksplozja, spazm, czy drgnięcie tylko? Wycieknie, wyleci czy wystrzeli? Prychnie, kichnie, czknięciem zaskoczy? Zbiory warte cokolwiek, czy jedynie potknięcia mnożące, porozrzucane fragmenty klocków? Między podłogą a sufitem gromadzi się ciało, między  głosem wysokim i niskim krzepi się duch ,  między ziemią a światłem jest Kraina Qa.

Po zjedzeniu obfitego posiłku postanowił wpleść Thorgala w fantazję na temat niespełnienia. Czyniąc z niego nie puentę nawet a ostatnie słowo tylko zaświadcza boleśnie stan zawieszenia. Nagromadzone słowa, że niby w rytmie, że niby spektrum jakieś. Ciekawostki.


PIES PSA W DUPĘ UGRYZŁ.

Warszawskie ksiąstewko imitacji.
Księciunio rozregulacji.

czwartek, 13 czerwca 2013

Post trzynasty trzynastego. Przypadek? Znak? Omen?  Patyk? Wzorek? Wzorek patyka? Usta? 
Usta Katasi może? 

Nie, nie kochaneczku. Żadnych tam. Żadnego. Zwykły, błahy, zwiotczały zbieg okoliczności. Bezwiedny uwiąd symbolizacji.

Ale dziewczyna szła. Szła i mówiła do drugiej dziewczyny:

- Słuchaj muszę z TYM skończyć.
- Aha.

Puls języka. Moc zaimka. Jakiż jego zakres przedmiotowego odniesienia? Jaka wartość zmiennej?
Kończyć będziemy z facetem, życiem, pracą, szeregiem rzeczy,  stosunkiem przyjacielskim, zobowiązaniem rodzinnym, , hierarchią wartości, areałem czasu...ekhmm...tak hojnie nam podarowanym?

To znaczy - nie my, bardziej Ty, Ja będę patrzył.
Jak kończysz.

Tak. Twój pewny krok, konfrontacyjny gest dłonią, guma  o lubieżnym smaku spearmint, wreszcie usta, w ruchu mówiąco-żującym same w sobie znakiem będące, wskazują na faceta. Biedak już zapocił ten telefon. Kieszeń, dłoń, druga dłoń i kieszeń z powrotem i znów dłoń i druga dłoń, tym razem pierwsza przed drugą. Patrzy, dotyka, postukuje, obraca, i nic, żadnej wiadomości, nawet pól sygnału, ćwierci wibracji. Tryb milczący w swojej niemej dosłowności. Miało być wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu.  Miało być to TO, a tymczasem -  teatr uników dowodem zaniku.

I odeszłaś, w to metro, czy tam na chodnik, obok zieleni. Że do tego słońce, że do tego lato, że do tego się nikt nie dołoży, obchodzi tylko mnie. Skończyłaś związek, faceta, życie nawet, jutro bądź za sześćdziesiąt lat.
Szkopuł w TYM, że ja nie skończyłem z Tobą.