środa, 20 marca 2013

 W moim dojrzewającym, okupionym ropnymi wypryskami stosunku do polityki, wyrażonym wcześniej, zapomniałem o Tusku. Ale Tusk znaczy kieł a Kieł z kolei to był taki film. A ja trawię patol tylko w wydaniu Haneke, i tak ciężko. Polska, Anglia, Grecja, Austria. Odkąd pozostały nam jedynie egoistyczny gardłowy gulgot, trel krętaczy, grasejowanie zdrajców, czyrykanie karierowiczów i pimpilenie pedałów to najlepiej wyrazić nic  zapośredniczając nic w kilku językach, z których tylko jeden zna się z przymusu, czyli przypadkiem urodzenia. Ahoy

Ponadto:

- coś zostającego pod powieką
- jakieś bliżej nieokreślone czarne punkty, które gdzieś tam, pod płaszczem rzeczywistości tkwią i czekają na moment aby wybuchnąć, uaktywnić się, zrobić coś złego.

Zastanawiam się
Zastanawiam się, która metafora bardziej mnie wkurwia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz