czwartek, 13 czerwca 2013

Post trzynasty trzynastego. Przypadek? Znak? Omen?  Patyk? Wzorek? Wzorek patyka? Usta? 
Usta Katasi może? 

Nie, nie kochaneczku. Żadnych tam. Żadnego. Zwykły, błahy, zwiotczały zbieg okoliczności. Bezwiedny uwiąd symbolizacji.

Ale dziewczyna szła. Szła i mówiła do drugiej dziewczyny:

- Słuchaj muszę z TYM skończyć.
- Aha.

Puls języka. Moc zaimka. Jakiż jego zakres przedmiotowego odniesienia? Jaka wartość zmiennej?
Kończyć będziemy z facetem, życiem, pracą, szeregiem rzeczy,  stosunkiem przyjacielskim, zobowiązaniem rodzinnym, , hierarchią wartości, areałem czasu...ekhmm...tak hojnie nam podarowanym?

To znaczy - nie my, bardziej Ty, Ja będę patrzył.
Jak kończysz.

Tak. Twój pewny krok, konfrontacyjny gest dłonią, guma  o lubieżnym smaku spearmint, wreszcie usta, w ruchu mówiąco-żującym same w sobie znakiem będące, wskazują na faceta. Biedak już zapocił ten telefon. Kieszeń, dłoń, druga dłoń i kieszeń z powrotem i znów dłoń i druga dłoń, tym razem pierwsza przed drugą. Patrzy, dotyka, postukuje, obraca, i nic, żadnej wiadomości, nawet pól sygnału, ćwierci wibracji. Tryb milczący w swojej niemej dosłowności. Miało być wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu.  Miało być to TO, a tymczasem -  teatr uników dowodem zaniku.

I odeszłaś, w to metro, czy tam na chodnik, obok zieleni. Że do tego słońce, że do tego lato, że do tego się nikt nie dołoży, obchodzi tylko mnie. Skończyłaś związek, faceta, życie nawet, jutro bądź za sześćdziesiąt lat.
Szkopuł w TYM, że ja nie skończyłem z Tobą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz